Reklama

Za wydarzeniem stoją Marta Rymar – dyrektorka Muzeum Rzemiosła w Krośnie, kustosz i konserwatorka zabytków – oraz Mirek Rymar, grafik i wykładowca historii designu. W naszej rozmowie opowiadają o festiwalu, który udowodnił, że kreatywność w Krośnie nie zna granic.

Krosno zwykle pachnie piaskiem, ogniem i szkłem. Podczas festiwalu miało zapach zupełnie inny – świeżości, ryzyka. Skąd wziął się pomysł by zorganizować taki festiwal?

Marta: Ten pomysł jest wypadkową naszych pasji, zainteresowań, wykształcenia i wykonywanych profesji. Nasza wspólna droga zaczęła się jeszcze podczas studiów na Wydziale Sztuk Pięknych UMK w Toruniu. Chociaż kształciliśmy się w nieco innych kierunkach – ja jestem konserwatorem zabytków, a Mirek grafikiem – projektantem, pasjonowaliśmy się wzajemnie swoimi studiami i często pracowaliśmy wspólnie. I tak jest do dzisiaj.

Mirek: Sama idea festiwalu w obecnej formie zrodziła się jak zwykle podczas wspólnych wieczornych rozmów. Marta napomknęła, że ma takie marzenie, aby stworzyć w Krośnie festiwal rzemiosła, ale taki, który odwoływałby się zarówno do czasów dawnych, jak również współczesnych. Miała pewną wizję, którą podzieliła się ze mną, a która mnie z kolei zainspirowała do rozważań nad formułą takiego festiwalu.

Marta: Mirek zauważył, że współcześnie tradycyjną rolę rzemiosła zastąpiła na wielu polach produkcja przemysłowa, ale wciąż pewne przedmioty, często luksusowe, wytwarza się metodami tradycyjnymi, rzemieślniczymi.

Mirek: To skojarzenie nasunęło mi się od razu, ponieważ tak się składa, że prowadzę wykłady z historii designu i ta problematyka jest mi bliska. Ponadto sam jestem grafikiem projektantem, stąd też naturalną koleją rzeczy był z mojej strony taki a nie inny pomysł na „dołożenie” dizajnu do rzemiosła. Zresztą – Muzeum Rzemiosła gromadzi w swoich zbiorach nie tylko wyroby rzemieślnicze, lecz ciekawe przykłady wzornictwa pozyskane z krośnieńskich zakładów przemysłowych.

fot. Maciej Krüger
fot. Maciej Krüger

Marta: Zanim doszło do powstania idei festiwalu, mieliśmy już za sobą wspólną organizację różnych wystaw, plenerów artystycznych czy konferencji naukowych. Oczywiście nie były to wydarzenia na taką skalę jak krośnieński festiwal, ale to właśnie wtedy zdobywaliśmy pierwsze doświadczenia. Realizacja tego festiwalu to też poniekąd spełnienie naszego wspólnego marzenia. Odkąd zamieszkaliśmy w Krośnie często rozmawialiśmy o tym, że chcielibyśmy stworzyć tutaj takie miejsce, takie środowisko, które połączy sztukę, dizajn i ludzi – takie miejsce spotkań, inspiracji i odwagi w tworzeniu. Ten pomysł długo w nas dojrzewał. Każda podróż, każde spotkanie z artystami i projektantami z różnych stron świata dodawało mu kształtu i sensu.

Mirek: Ten festiwal jest w istocie efektem naszej wieloletniej pracy, zdobywania doświadczeń i budowania kontaktów z artystami ze świata. Natomiast sam fakt, że podjęliśmy się tego ryzyka, był wynikiem naszego absolutnego przekonania, że Krosno zasługuje na taki festiwal. Łatwo nie było, choćby m.in. z tego powodu, że nie mieliśmy typowego zaplecza do organizacji takiej imprezy, w postaci choćby artystycznego środowiska akademickiego funkcjonującego w naszym mieście. Nie mieliśmy nawet pewności, czy ta idea przyjmie się wśród mieszkańców.

Marta: Już pierwszy dzień festiwalu rozwiał nasze wszelkie wątpliwości co do zainteresowania tematem wśród krośnian. Ilość osób odwiedzających wystawy i uczestnicząca w prelekcjach przeszła nasze najśmielsze wyobrażenia. Utwierdziło nas to w przekonaniu, że Krosno ma w sobie ogromny potencjał – tradycję szkła i rzemiosła, niezwykłą historię, ale też ludzi, którzy potrafią tworzyć i docenić rzeczy wyjątkowe.

Mirek: Dodam tylko, że Krosno na te kilka dni rzeczywiście nabrało innego rytmu i zapachu – pachniało pomysłami, współpracą, świeżością. Ponadto jest jeszcze jeden istotny czynnik determinujący nasze działania – chęć umożliwienia odbiorcom sztuki bezpośredniego zetknięcia się z nią i z jej autorami. Wiele osób mówiło nam, że dzięki tej imprezie mogli spotkać się z twórcami i obcować z ich sztuką bezpośrednio, a nie tylko za pośrednictwem artykułów w internecie czy innych mediach. To chyba cieszy nas najbardziej.

fot: Alexander Fjodorov
fot: Alexander Fjodorov

Festiwal przyciągnął nazwiska światowego formatu. Jak udało się zbudować międzynarodowy charakter wydarzenia?

Marta: Budowanie międzynarodowego charakteru festiwalu to proces, który trwał latami. Nie zaczęliśmy od zera – zarówno ja, jak i Mirek od dawna współpracujemy z artystami i projektantami z różnych stron świata. Zbudowaliśmy również zespół ludzi, których udało się zarazić naszym pomysłem, a bez których byłoby nam niezwykle trudno stworzyć to wydarzenie w takim wymiarze. Te osoby to członkowie komitetu organizacyjnego: dr Sebastian Smit – autor logo i oprawy graficznej festiwalu, kurator części wystaw i osoba odpowiedzialna za kontakty międzynarodowe, Magdalena Czelna-Mikosz – współorganizatorka festiwalu odpowiedzialna za całą logistykę przedsięwzięcia oraz Piotr Sawicki, który wraz z zespołem zadbał o aranżację i organizację przestrzeni festiwalowych, a także był autorem wystawy immersyjnej, przedstawiającej historię rzemiosła i jego wpływ na współczesny dizajn.

Mirek: Warto nadmienić, że te relacje z ludźmi, o których wspomina Marta, powstawały naturalnie, przy okazji wystaw, warsztatów i wspólnych projektów. Myślę, że zaufali nam, bo czuli, że robimy coś autentycznego, wynikającego z prawdziwej pasji. Postawiliśmy na bezpośredni kontakt z artystami i ich menagerami. Przedstawiliśmy im swoją wizję, licząc się oczywiście z odmową z ich strony – w końcu impreza na tym etapie była tylko projektem i nie miała jeszcze żadnej rangi. Mówimy o osobach wybitnych, jak np. Stefan Sagmeister, Marcos Novak czy Karim Rashid, których prace gościły na najważniejszych wystawach i festiwalach świata. Tymczasem okazało się, że impreza w małym mieście na Podkarpaciu jest dla nich czymś fascynującym, nowym, niespotykanym w dotychczasowej karierze. A samym Krosnem byli wręcz zachwyceni – zwłaszcza architekturą, spokojem i ludźmi, co dostarczyło nam dodatkowej satysfakcji.

fot. Maciej Krüger
fot. Maciej Krüger

Wasze warsztaty pozwalały ludziom „pobrudzić się” twórczo – zanurzyć ręce w glinie, szklić, eksperymentować. Co było dla was najważniejsze w tej aktywnej części programu?

Marta: Najważniejsze było to, żeby ludzie naprawdę poczuli proces tworzenia – żeby nie tylko oglądali, ale też doświadczyli, jak to jest coś zrobić własnymi rękami. Chcieliśmy, żeby każdy, kto przyszedł na warsztaty, mógł się zatrzymać, spróbować, pozwolić sobie na błąd i zabawę. Bo w tym właśnie tkwi siła tworzenia – w eksperymencie, w dotyku, w bezpośrednim kontakcie z materiałem. Zależało nam też na tym, żeby zniknęła ta bariera między artystą a uczestnikiem. Podczas warsztatów wszyscy byli równi – siedzieli przy jednym stole, rozmawiali, tworzyli razem. To budowało niezwykłą atmosferę otwartości i zaufania.

Mirek: Dla mnie osobiście najpiękniejsze były momenty, kiedy widziałem ludzi, którzy na początku mówili: „czy ja sobie poradzę?”, a po godzinie nie mogli oderwać rąk od gliny. To było o odwadze i o radości tworzenia – o przypomnieniu sobie, że każdy z nas ma w sobie twórczy potencjał, tylko czasem trzeba mu dać przestrzeń, by się ujawnił.

fot: Alexander Fjodorov

Podczas festiwalu design wyszedł na ulice, do pustych lokali, do ludzi. Czy to był manifest – że sztuka użytkowa nie potrzebuje białych ścian, żeby działać?

Marta: Sztuka użytkowa na pewno jest tą, która nie potrzebuje białych ścian. Ona funkcjonuje w pełnej krasie poza przestrzeniami galerii sztuki – nie tylko we wnętrzach – często również w przestrzeni publicznej. W końcu jest tworzona po to, aby – poza walorami estetycznymi – spełniała swoją rolę użytkową – adekwatnie do nazwy.

Mirek: Puste lokale użyczone przez ich właścicieli pozwoliły nam na wyjście ze sztuką i dizajnem poza typowe przestrzenie sal wystawowych, a jednocześnie jest to piękne świadectwo zaangażowania mieszkańców Krosna we współtworzenie tej imprezy.

fot. Maciej Krüger
fot. Maciej Krüger

W wielu momentach festiwal balansował na granicy spektaklu i rzemiosła. Czy czuliście, że to, co robicie, jest jeszcze o designie – czy już o emocjach, wspólnocie, performansie?

Marta: To był rzeczywiście „spektakl” o tym, jak dizajn, sztuka i rzemiosło przenikają się wzajemnie, o tym, że mają z sobą wiele wspólnego. Nie ukrywam, że zależało nam na wytworzeniu poczucia wspólnoty wśród uczestników i gości, i obserwując poszczególne wystąpienia, a także wspólne wieczorne spotkania mam tę satysfakcję, że to się udało, że te pozytywne emocje zostały wyzwolone.

Mirek: Nasz znakomity gość Karim Rashid powiedział, że dizajn powinien wywoływać emocje i trudno się z nim nie zgodzić. W końcu dizajn jest sztuką, a rola sztuki jest, aby odbiorca nie pozostawał obojętny.

fot. Maciej Krüger
fot. Maciej Krüger

Krosno jest miastem o wieloletniej tradycji szklarskiej. Jak znaleźć równowagę między tradycją a nowoczesnym designem?

Marta: Sądzę, że ta równowaga jest cały czas zachowana. Zwłaszcza w przypadku krośnieńskiego szkła, które z jednej strony jest przykładem znakomitego dizajnu, z drugiej – wybitnym przykładem kontynuacji tradycji rzemieślniczej. Mam tu na myśli ręczną produkcję szkła, z którego Krosno jest znane w świecie, w oparciu o projekty tworzone przez wybitnych projektantów, jak Patrick Illo czy wspomniany już Karim Rashid.

Mirek: Zwrócę uwagę, że takim twórcą, który balansuje między tradycyjnym rzemiosłem a na wskroś nowoczesną formą jest prezentowany na wystawie immersyjnej Oskar Zieta i jego „dmuchane” krzesła. Na filmiku z jego udziałem podkreśla wręcz swoje wcześniejsze doświadczenia z tradycyjnym kowalstwem…

Czego jeszcze nie odważyliście się zrobić — ale wiecie, że to tylko kwestia czasu?

Mirek: To trudne pytanie, ponieważ my w przypadku festiwalu odważyliśmy się nawet na więcej, niż początkowo zakładaliśmy. I to pomimo początkowych obaw, jak te wspomniane wyżej: czy artyści nam nie odmówią, czy dotrą do Krosna, czy publiczność dopisze itp.

Marta: Może lepiej byłoby zapytać: „czego jeszcze nie zdążyliście zrobić?”. No i tutaj mogę odpowiedzieć, że planów i pomysłów nam nie brakuje, a ponieważ mamy to szczęście, że możemy pracować razem, to wydają się one kwestią czasu. Na razie nie zdradzamy naszych planów, przyszłość pokaże, co i w jakiej formie uda nam się zrealizować.

Gdybyście mieli jednym zdaniem opisać ducha Krosno Design Festival, jak by on brzmiał?
Festiwal, w którym tradycja spotkała się z marzeniami o przyszłości, dał nam poczucie wspólnoty i wiarę, że razem możemy coś zmienić nie tylko w przestrzeni, w której żyjemy, ale też w sposobie, w jaki patrzymy na sztukę i na siebie nawzajem.

fot. Maciej Krüger
fot. Maciej Krüger

Krosno Design Festival udowodnił, że miasto o korzeniach głęboko osadzonych w tradycji może śmiało sięgać po przyszłość.

Dzięki wizji Marty i Mirka, Krosno zaczęło pachnieć inaczej – marzeniami, współpracą i świeżością.

To właśnie w takich miejscach rodzi się nowy język piękna – język wspólnoty, odwagi i światła przefiltrowanego przez szkło.

Materiał promocyjny Muzeum Rzemiosła w Krośnie

Wydarzenie było współfinansowane ze środków Unii Europejskiej w ramach Programu INTERREG Polska–Słowacja 2021–2027, a MOST KULTURY 2025 zrealizowano dzięki wsparciu programu FEnIKS.

Reklama
Reklama
Reklama